Artykułów : 212
Odsłon : 2344325
Tajemnica Borzewskich - I
TAJEMNICE BORZEWSKICH, cz. I,
czyli pozłacana młodzież
14 maja 1901 r. o godzinie
10:00 w Parafii pw. św. Aleksandra w Warszawie pojawiło się dwóch młodzieńców,
którzy zgłosili proboszczowi tejże parafii, pełniącemu zarazem obowiązki
urzędnika USC, zgon swojego kolegi. Według ich relacji dnia poprzedniego o
godzinie 4:00 w domu oznaczonym numerem 5278[i] przy alei Szucha w
Warszawie zmarł dwudziestoczteroletni Zdzisław Borzewski urodzony w Ugoszczu[ii], w powiecie rypińskim, z
ojca Zdzisława i Zofii z Kożuchowskich.
Metryka
zgonu Zdzisława Borzewskiego,źródło:
Księgi metrykalne parafii rzymskokatolickiej św. Aleksandra w Warszawie, AP
m.st. Warszawy.
Kilka dni później ciało
Borzewskiego zostało przewiezione z Warszawy do Obór[iii] i na tamtejszym
cmentarzu pochowane w grobowej kaplicy rodu Borzewskich h. Lubicz.
Kaplica
grobowa Borzewskich na cmentarzu parafialnym w Oborach, pow.
golubsko-dobrzyński,
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/42/Gr%C3%B3b_Borzewskich.jpg/1024px-Gr%C3%B3b_Borzewskich.jpg
[dostęp 2016-11-19].
Jeszcze długo po tym dniu stołeczna prasa rozpisywała się na temat tragicznego zdarzenia z udziałem Borzewskiego, a przedstawiciele warszawskiej elity towarzyskiej rozprawiali o nim aż do czasu zaistnienia podobnej sytuacji, których corocznie w Warszawie było aż kilkadziesiąt.
Dla pełniejszego zrozumienia tajemnicy
śmierci Zdzisława Borzewskiego (syna) oraz powodów jego pobytu w Warszawie musimy
cofnąć się w czasie i jednocześnie przenieść się na ziemię dobrzyńską.
Pałac
Borzewskich w Ugoszczu, gm. Brzuze, pow. rypiński,
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Ugoszcz,_pa%C5%82ac_(WLZ14).jpg
[dostęp 2016-11-19].
Od 1790 r. ród Borzewskich h. Lubicz osiadł na ziemi dobrzyńskiej. Ich rodową siedzibą była wieś Ugoszcz w powiecie rypińskim. Od 1858 r. dziedzicem dóbr ziemskich Ugoszcz z przyległościami został, mający pięcioro imion, Zdzisław Gabriel Ludwik Stanisław Zygmunt Borzewski (1833–1884). W tym samym czasie Borzewski był również właścicielem majątku ziemskiego Młodzieszyn[iv] w powiecie sochaczewskim. Zdzisław był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną Marią z Szydłowskich (1844–1868) miał córkę Julię i syna Antoniego. Po przedwczesnej śmierci pierwszej żony ożenił się z Zofią z Kożuchowskich. Z drugą żoną dorobił się czworga potomstwa: jednej córki Jadwigi i trzech synów: Artura, Stefana oraz Zdzisława. W 1884 r. pięćdziesięciojednoletni pan na Ugoszczu i Młodzieszynie, jeszcze w sile wieku, zmarł nagle i niespodziewanie. Pozostawił po sobie sześcioro dzieci, tych dwoje ledwo dorastających z pierwszego małżeństwa i czworo w wieku przedszkolnym z drugiego związku oraz wdowę – drugą żonę. Dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa odziedziczyło dobra Ugoszcz, a dzieci z drugiego małżeństwa – dobra Młodzieszyn. Po kilkunastu latach Zofia z Kożuchowskich Borzewska zamieszkała wraz dziećmi z drugiego małżeństwa w Młodzieszynie koło Sochaczewa. Stosunkowo bliskie położenie tych dóbr od Warszawy decydowało, że zarówno matka, jak i jej dzieci byli częstymi gośćmi w mieście stołecznym, co z kolei miało wpływ na podjęcie ostatecznej decyzji o stałym zamieszkaniu w stolicy. Jednocześnie utrzymywali oni stały kontakt z pozostałymi członkami familii Borzewskich osiadłymi w powiecie rypińskim. Za sprawą przychylnie do nich nastawionego Antoniego, syna Zdzisława z pierwszego małżeństwa, aktualnego dziedzica na Ugoszczu, uczestniczyli we wspólnych wydarzeniach rodzinnych. Warto podkreślić, że Borzewskim od najmłodszych lat wpajano zainteresowanie do koni oraz broni palnej używanej w czasie polowań.
Wracając do głównego tematu opisywanej historii – śmierci Borzewskiego w Warszawie, powracamy do stolicy z przełomu XIX i XX w.
Trzeba bezsprzecznie przyznać, że Borzewscy z Młodzieszyna nie byli anonimowi w kręgach towarzyskich ówczesnej stolicy. Wdowa po Zdzisławie w obecności córki Jadwigi wielokrotnie aktywnie uczestniczyła w organizacji najważniejszych balów i akcji charytatywnych, które miały na celu zbiórkę pieniędzy na akcje pomocowe skierowane do najuboższych mieszkańców stolicy. Nawiasem mówiąc, był to również jeden z naturalnych sposobów wprowadzenia nieletniej córki na warszawskie salony, a co się tym bezpośrednio wiązało – na znalezienie dla niej odpowiedniego męża.
Jednak najbardziej rozpoznawalnym z familii Borzewskich był Stefan, osobiście prowadzący majątek w Młodzieszynie, gdzie zajmował sie hodowlą i ujeżdżaniem wierzchowców. Jego zdolności wytrawnego jeźdźca mogli podziwiać uczestnicy i publiczność cyklicznie organizowanych w Warszawie zawodów jeździeckich, ale pełną towarzyską sławę przyniosła jego aktywność w organizacji stołecznych balów, gdzie pełnił zamiennie funkcje gospodarza lub prowadzącego tańce. Za to jego młodszy brat Zdzisław, również bardzo chętnie tytułujący się ziemianinem, brylował we wszczynaniu awantur w warszawskich restauracjach i w oczach ówczesnych warszawskich komentatorów stanowił bardzo wyrazisty przykład pozłacanej młodzieży, której przedstawiciele żadną pracą nigdy się nie zhańbili, za to żyli w dostatku.
Na przełomie XIX i XX w. większość zatargów pomiędzy szlachetnie urodzonymi kończyła się wyzwaniem na pojedynek w obronie urażonego honoru. W większości przypadków pojedynki toczono o błahe sprawy, które z powodzeniem można było załatwić w mniej drastyczny sposób. Jednak w wielu tego typu zdarzeniach swoistym katalizatorem scysji pomiędzy skonfliktowanymi była wcześniej spożyta nadmierna ilość alkoholu. Inną kategorią zbytnio krewkich gentlemanów była grupa wojskowych oraz ziemian przekonana o swoim wysokim kunszcie w sztuce władania szpadą lub posługiwaniu się bronią palną. I do tej drugiej grupy osób można było zaliczyć braci Borzewskich. Oficjalnie pojedynki były zakazane, ale cała Warszawa wiedziała, kto z kim i z jakiego powodu stoczył pojedynek. Był to jeden ze stałych i ekscytujących tematów wyższych sfer. Według kodeksu honorowego obrazić było łatwo, a za obrazę honoru lub miłości własnej drugiej osoby uważano każdą czynność, gestykulacje oraz słowne, obrazowe lub pisemne uzewnętrznienie się mogące dotknąć inną osobę. Obrazy mogły być lekkie (zlekceważenie), ciężkie (obraźliwe słowo) oraz bardzo ciężkie (pobicie, zniesławienie, obraza krewnych lub ukochanej kobiety czy wyznawanych wartości). Niektórzy woleli unikać pojedynków, a inni specjalnie doszukiwali się okazji do pojedynkowania, urządzając sobie specyficzny rodzaj rozrywki. W pierwszych latach XX w. w Warszawie toczono corocznie kilkadziesiąt pojedynków.
Stałym miejscem spędzania czasu przez Zdzisława Borzewskiego była najwytworniejsza warszawska restauracja „u Stępkowskiego”, miejsce spotkań przedstawicieli najwyższych klas społecznych. To właśnie w tym lokalu przy placu Teatralnym Zdzisław Borzewski spotykał się z jemu podobnymi młodymi ludźmi, określanymi przez warszawskie salony jako pozłacana młodzież, nie wiedzieć z czego żyjąca, którą stać było na ciągłe zabawy i ekscesy.
Bolesław Prus, wspominając
swoje pobyty w tej restauracji, napisał, że nawet najwięksi adwersarze polityczni
po degustacji „u Stępka” przewybornych flaczów, ostryg lub szparagów
zakrapianych reńskim musującym stawali się „prawie aniołami”.
Restauracja
„Oaza”, dawniej „u Stępkowskiego”, w Warszawie,
http://fotopolska.eu/restauracje,12,20/woj.mazowieckie.html
[dostęp 2016-11-19].
Jednakże podawane tam szlachetne trunki oddziaływały wręcz odwrotnie na młodą i gorącą głowę Borzewskiego.
23 listopada 1900 r. w
restauracji „u Stępkowskiego” Zdzisław Borzewski posprzeczał się z Marcelim
Jackowskim, przy czym drugi z nich został czynnie znieważony. Następnego dnia
Jackowski posłał Borzewskiemu dwóch sekundantów. Pojedynek na pistolety odbył
się 3 grudnia w podwarszawskiej wsi Marcelin. Po dwukrotnej wymianie strzałów
Jackowski odniósł lekką ranę, a Borzewski jedynie drobną kontuzję. W trakcie
prowadzonego śledztwa Borzewski odmówił składania wyjaśnień, a Jackowski
oświadczył, że wyzwał Borzewskiego na pojedynek, gdyż został przez niego
czynnie obrażony.
Restauracja
„Oaza”, dawnej „u Stępkowskiego”, w Warszawie
http://fotopolska.eu/restauracje,12,20/woj.mazowieckie.html
[dostęp 2016-11-19]
Po upływie kilku miesięcy ten
sam lokal stał się widownią kolejnego skandalicznego zachowania młodych
przedstawicieli ziemiaństwa. 6 maja 1901 r. doszło awantury pomiędzy tym samym Borzewskim
a dwudziestotrzyletnim Stanisławem Jagnińskim. Dnia poprzedniego Borzewski
pożyczył od Jagińskiego 50 rubli, zobowiązawszy się słowem honoru do zwrotu
powyższej sumy w ciągu 24 godzin.
Reklama
„Przewodnika po Warszawie” , wyd. 1903,
źródło:ebuw.uw.edu.pl
[dostęp 2016-11-20].
Spotkawszy się z Borzewskim w
tejże restauracji, przypomniał swojemu dłużnikowi o pożyczce. Wówczas Borzewski
dał Jagnińskiemu „przyjacielską” radę, ażeby co prędzej opuścił Warszawę, gdyż
mu się wydaje niesympatycznym i może narazić się na nieprzyjemności. Oburzony
taką odpowiedzią Jagiński odparł, że za pieniądze może dostać podobnych
przyjaciół, ilu tylko zechce. Krewki Borzewski podbiegł do stolika, przy którym
siedział Jagiński, uderzył go kilkakrotnie pięścią i po powaleniu na podłogę
kopnął nogą. Następnego dnia w mieszkaniu Borzewskiego pojawili się sekundanci
Jagińskiego, którzy wspólnie z sekundantami napastnika próbowali namówić
zwaśnionych do pogodzenia się. Wobec obopólnej negacji 9 maja sekundanci opracowali
warunki pojedynku.
Strona
tytułowa „Petit Journal illustré” przedstawiająca pojedynek Déroulède
z Clemenceau, 1893,
https://fr.wikipedia.org
[dostęp 2016-11-21].
Zgodnie z poczynionymi ustaleniami pojedynek miał się odbyć na pistolety o gładkiej lufie na przestrzeni 10 metrów. Wystrzały miały się rozlec na komendę „raz, dwa, trzy”, przy czym przeciwnicy mogli strzelać w przerwie pomiędzy słowami „raz” a „trzy”. Wymiana strzałów mogła być potrójna, lecz w razie zranienia któregokolwiek z przeciwników lekarze mieli orzec co do możliwości brania dalszego udziału w pojedynku przez rannego.
Na uzgodnionych warunkach 11
maja w pobliżu stacji kolejowej Wawer odbył się pojedynek pomiędzy Jagińskim a
Borzewskim. Bezpośrednio przed finałem tego zdarzenia sekundanci obydwu stron,
w tajemnicy przed przeciwnikami, zwiększyli do 14 metrów dzielący ich dystans, ale
i ten fortel nie dopomógł w ograniczeniu lub całkowitym uniknięciu nieszczęścia.
Przy pierwszej wymianie strzałów, które rozległy się prawie jednocześnie,
Jagiński został lekko ranny w prawe ramię, a Borzewski, który strzelił
pierwszy, został ranny w brzuch. Obecni na miejscu dwaj lekarze od razu wstrzymali
dalszy pojedynek i pośpieszyli z pomocą ciężko rannemu Borzewskiemu. Został on
natychmiast przewieziony do prywatnej lecznicy dr. Tomasza Ignacego Solmana
przy alei Szucha 9, gdzie po dwóch dniach zmarł.
Miejsce
zgonu Z. Borzewskiego, dawna lecznica chirurgiczno-ginekologiczna dr.
T. I. Solmana przy alei Szucha 9 w Warszawie,
http://stolicaiokolica.blogspot.com
[dostęp 2016-11-19].
Przeprowadzona sekcja sądowo-lekarska wykazała, że przyczyną zgonu było ropne zapalanie otrzewnej wywołane postrzeleniem. Śmiertelna kula przebiła zarówno jelito grube, jak i cienkie i utkwiła w kości pacierzowej.
Od 1901 r. wobec narastającej fali pojedynków warszawski wymiar sprawiedliwości zaczął energiczniej ścigać ich uczestników.
W grudniu 1902 r. Warszawski Sąd Okręgowy uznał Stanisława Jagińskiego winnym zabójstwa w czasie pojedynku Borzewskiego i za przestępstwo skazał oskarżonego na 2 lata twierdzy. W listopadzie 1903 r. po złożonej przez obronę apelacji winę sprawcy utrzymano w mocy, a orzeczoną karę zmniejszono do 4 miesięcy twierdzy.
W 1902 r. także Stefan Borzewski zaczął mieć problemy z wymiarem sprawiedliwości, został oskarżony o udział w pojedynku z 1901 r., którego fakt zaistnienia pozostawał dotąd w wielkiej tajemnicy przed opinią publiczną. Razem ze śp. bratem uczestniczył w podwójnym pojedynku, o którym dotąd jeszcze nie wspomnieliśmy.
Przeprowadzone śledztwo dowiodło, że w pierwszych dniach kwietnia 1901 r. w Lesie Młocińskim[v] stanęli naprzeciw siebie Stanisław Tarnowski i dr Tadeusz Kurella z jednej, a Stefan i śp. Zdzisław – bracia Borzewscy – z drugiej strony. Czterej uczestnicy pojedynku przeżyli i nie odnieśli poważniejszych obrażeń. Rzecz jasna, dochodzenie przeciwko Zdzisławowi zostało umorzone już po jego śmierci. Jednak Stefanowi zaczął się palić grunt pod nogami. Na zaplanowaną w styczniu 1903 r. rozprawę nie przybył. Wobec tego wyznaczono drugi termin rozprawy na maj, która również nie doszła do skutku z powodu niedoręczenia wezwania oskarżonemu. Jego ówczesne miejsce pobytu nie było znane warszawskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
Jak się okazuje, piszący te
słowa odnalazł ślady bytności Borzewskiego wiosną 1903 r. w Kijowie, gdzie rozpoczęła
się z jego udziałem kolejna tragiczna historia. W światowej prasie uznano ten
ciąg zdarzeń – zapoczątkowany w Kijowie, kontynuowany w bawarskich kurortach
oraz Wiedniu, a kończący się w Wenecji – za jeden z największych
arystokratycznych skandali pierwszego ćwierćwiecza XX w., a jego główną
bohaterkę określano jako „czarną diablicę”... CDN.
Dama serca Stefana Borzewskiego, CDN.
Redaktor, listopad 2016 r.
[i] Na początku XX w. w urzędowych dokumentach używano numeracji domów tożsamej z numerem hipotecznym, nie używano tzw. numeru policyjnego, wg którego kamienica przy alei Szucha oznaczona była zamiennie również numerem dziewiątym.
[ii] Wieś w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie rypińskim, w gminie Brzuze.
[iii] Wieś w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie golubsko-dobrzyńskim, w gminie Zbójno.
[iv] Gmina wiejska w województwie mazowieckim, w powiecie sochaczewskim.
[v] Las miejski zlokalizowany w północnej części Warszawy, w obecnej dzielnicy Bielany