Artykułów : 211
Odsłon : 2325974
LISTY EMIGRANTÓW cz.1
Wstęp
Od dłuższego czasu zastanawiałem się, jaki prezent świąteczny sprawić naszym stałym gościom portalowym. Mając na uwadze fakt, że nie znam genealoga amatora prowadzącego poszukiwania własnych korzeni na ziemi dobrzyńskiej, który by nie posiadał w swoim drzewie osoby - emigranta do Ameryki, prezentowany artykuł traktuję jako swoisty prezent pod choinkę dla wszystkich Dobrzyniaków.
Autorką artykułu jest Iwona Dakiniewicz - felietonistka biuletynu „Rodziny” wydawanego przez Polskie Stowarzyszenie Genealogiczne Ameryki (PGSA), w którym to wydawnictwie prezentowany tekst miał premierę w wersji anglojęzycznej.
Artykuł I.Dakiniewicz jest bardzo ciekawy i niezwykle wartościowy. Już na pierwszy rzut oka przykuje on uwagę nie tylko genealogów, ale również wszystkich czytelników, których przodkowie ponad 100 lat temu wyjechali z Ojczyzny za chlebem. Jego bardzo mocną stroną są przytoczone fragmenty listów, które w doskonały sposób uzupełniają poruszaną tematykę. Wybrane przez autorkę cytaty można traktować jako swoiste akwarele, którymi każdy czytelnik jest w stanie namalować obraz wiernie odzwierciedlający życie polskiego emigranta w Ameryce na przełomie XIX/XX wieku.
W końcowym akapicie autorka wyraża nadzieję, że po upływie ponad 120 lat, choć jeden list trafi do potomków emigrantów.
Redakcja portalu również wierzy w to, że po opublikowaniu części 2 - wykazu adresatów, dotychczasowi goście portalowi na pewno nie odpuszczą i wspólnie doprowadzimy do długo oczekiwanego finału, dostarczenia korespondencji do wskazanego przez nadawcę miejsca.
Redaktor, grudzień 2012r.
Listy były jedynym łącznikiem miedzy rozdzielonymi rodzinami. Bardzo oczekiwane z obydwu stron. List z Ameryki był nie tylko ważnym wydarzeniem, ale i zwiastunem pomyślności, nieustanna nadzieja na lepszą przyszłość. Korespondencja z Ameryki do Polski docierała wówczas około 2 miesięcy to już nie tyle istotny był długi czas oczekiwania co regularność wymiany listów. Brak odpowiedzi był najgorszym wariantem, analizowanym na wiele możliwości.
"Najukochańsi Rodzice, nie wiem czy się na mnie gniewacie że na żaden list nie odpisujecie a posłałem już do was kilka listów i nie mam od was żadnego odpisu . Najukochańsi Rodzice proszę Was, abyście odpisali na ten list, bo jak nie odpiszecie to ja do was tez pisać nie będę "
Listowne kontakty setek tysięcy stęsknionych rodzin rekompensowały wielkie nostalgie, scalały więzi rodzinne, i co bardzo istotne w większości finalizowały projekty dotyczące emigracji kolejnych członków rodzin oraz zapewniały sukcesywną pomoc materialną. Ta, zdawałoby się niezakłócona, wędrówka przekazów rodzinnych z Ameryki zaczęła natrafiać na poważna blokadę : na kontrole zaborców w urzędach pocztowych .
Urzędnicy carscy pierwsi wpadli na pomysł cenzurowania listów z Ameryki . Skrupulatnie je czytali i konfiskowali wszystkie te, które zawierały jakiekolwiek informacje o planach ściągnięcia pozostałych członków rodzin do Ameryki , a więc instrukcje przekraczania granicy pruskiej , uzyskiwania szyfkart, kontaktów z agentami itp. Ta agresywna praktyka zaborców wynikała z prostego rachunku ekonomicznego ; coraz to bardziej intensywny odpływ taniej siły roboczej zagrażał gospodarce. Zdecydowana większość nadawców i adresatów była tego zupełnie nieświadoma co powodowało smutne, niekiedy trwale i tragiczne rozłąki .
Losy niedostarczonych listów pozostawały tajemnicą obcych agresorów aż do końca drugiej dekady XX wieku , kiedy to Polska odzyskała wolność i tym samym strzeżone instytucje obcych mocarstw wraz z ich archiwami przeszły pod jurysdykcje rodaków. Odzyskiwane akta trafiały do archiwów a tam były z czasem skrzętnie opracowywane i konserwowane .
Tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej dostarczono do archiwum warszawskiego dwie opasłe skrzynie z żelaznymi okuciami. Znalezione w piwnicach pod siedzibą dawnej Kancelarii Policmajstra Warszawskiego .
Pierwszą osobą, która zainteresowała się tajemnicza zawartością skrzyń był profesor Witold Kula . Odkrycie było fascynujące; tysiące skonfiskowanych listów emigrantów z Ameryki Północnej i Brazylii z okresu od listopada 1890r. do maja 1891r. (okres tzw. gorączki brazylijskiej) , adresowanych do miejscowości w powiatach : rypińskim, lipnowskim i sierpeckim. Praktycznie cały teren północnej części guberni płockiej, sąsiadującej z Prusami.
Prof. Kula natychmiast zareagował na wartość historyczno-naukową tego zbioru i ochoczo zadeklarował się do ich opracowywania w swojej konspiracyjnej pracowni ( był to już czas okupacji niemieckiej ) a ponieważ kolekcja składała się z ponad 8 tysięcy jednostek i nie było możliwości lokalowych za grupowe kwerendy a misja wymagała dużej konspiracji , - to prof. Kula wpadł na pomysł , aby zaangażować do pracy badawczej swoich studentów. Przekazywał im sukcesywnie pliki listów wraz z ankietą badawczą , a ci zabierali listy do swoich domów. Niestety projekt profesora nie został w pełni zrealizowany. Skrzynie z listami spłonęły w sierpniu 1944r. na skutek wybuchu powstania warszawskiego .
Ale ocalało około 800 listów, z tych partii, które były rozdysponowane po domach studentów.
Finał pracy badawczej nastąpił dopiero w latach sześćdziesiątych XX w. , kiedy to profesor Kula opublikował wszystkie listy wraz z ich opracowaniem syntetycznym .
Lektura "Listów Emigrantów " prof. Kuli oraz innych listów emigrantów z różnych okresów , jakich wiele przetłumaczyłam , uderza niesamowita skala podobieństwa.
Adresatami listów byli najczęściej prości chłopi , którzy nie mieli wcześniej kontaktu z listowną formą komunikacji. Wielu z nich było analfabetami i zmuszeni byli szukać pomocy u innych.
Listy pisane były fonetycznie , z masą błędów językowych , koślawym pismem, bez znaków interpunkcyjnych i akapitów , lokalna gwara - co sprawia trudność w czytaniu i rozumieniu . Lecz mimo niskiego poziomu pisowni listów to zaskakuje ich forma ekspresji , wyrażany powszechny szacunek do wartości religijnych , więzi rodzinnych i dóbr materialnych ....... . Listy pisane były jakby jedną duszą; ten sam porządek myśli, ta sama hierarchia ważności.
Zwykle zaczynały się od słów: " Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus " , kolejne zdania to pytania o zdrowie , o powodzenie a następnie poruszane były typowe kwestie rodzinne; bytowe ... . Ale i te składają się na pewien schemat . Relacje rodzinne między emigrantami a tymi , co zostali w ojczyźnie były powtarzalne i dotyczyły troski o byt , opisów sytuacji najbliższych , zapewnienia pomocy i planów na przyszłość .
"Tu trzeba mieć zdrowie , aby pracować" . Łatwiej było znosić choroby w domu rodzinnym niż w obcym środowisku gdzie emigranci musieli być zdani sami na siebie . Oderwanie od korzeni potęgowało ich samotność i obawy przed choroba . Bywało, że pomoc lekarska rujnowała finansowo .
Brat pisał do siostry : " ... i nie gniewaj się kochana siostro ze na twój list nie odpisałem ale moja żona rozchorowała się przy połogu i była bardzo słaba i prze to bardzo się wykosztowałem. Odleżała 10 tygodni co mnie kosztowało blisko 100 dolarów, a ty mi ciągle piszesz o szyfkarcie dla córki .."
Mąż do żony: "130 rubli przemarnowałem na doktorów i na bardzo drogie lekarstwa. Choroba moja była z ciężkiej pracy i cały spuchłem jak kłoda "
Wysyłanie szyfkart , biletów do Ziemi Obiecanej , odbywało się według klucza rodzinnej hierarchii : ojcowie wpierw myśleli o żonach i dzieciach , kawalerowie o narzeczonych , rodzeństwie i rodzicach , szyfkarty dla dalszych krewnych i sąsiadów były też forma wdzięczności za pomoc w kraju . Ponieważ nie zawsze szyfkarty dochodziły do kraju zapobiegliwi emigranci korzystali z pośrednictwa agentów w portach lub na stacjach kolejowych . Instruowali krewnych gdzie mają się zgłosić po odbiór.
"Dziękuje ci kochana siostro za odpis i powiadam ci, że szyfkarty przesłać nie mogę, bo posłałem Antkowi, a ojciec chce posłać dalej do ciotki Jadwigi i jej dziewczyny, a tobie kochana siostro bym wysłał później, bo razem jest za ciężko "
" Kochana żono, szyfkartę odbierzesz u agenta w Berlinie tylko dobrze chowaj czerwona kartkę z adresem com ci posłałam w liście. I nie daj się zwieźć jakim oszustom co czyhają na dworcach. Idź prosto do biura agenta . "
Temat zimy to niemal żelazna pozycja w listach ; jaka mieliście zimę ? czy była dobra czy zła ? . Zima determinowała byty rodzin po obu stronach oceanu . Długa i sroga zima napawała chłopów lekiem przed głodem , ze zgromadzone zapasy i oszczędności nie wystarcza na przeżycie . Dla emigrantów oznaczała mniejsze szanse na znalezienie pracy . Nawet w dużych zakładach przemysłowych i kopalniach były przestoje na okres zimy . Dlatego też często radzili w listach , aby nie szykować się do wyjazdu wcześniej jak w marcu .
" ... tej zimy miałem robotę, ale licha bo tylko po dolarze na dzień i jeszcze jak był deszcz albo śnieg to nic się nie robiło, to nawet nie można na zżycie zarobić \..\"
" W zimę jest wiele chłopów bez roboty i można się w zimę tak zadłużyć, ze ledwie w lecie dług odrobi ."
" .. a teraz nie ma co robić w zimie, bo ja sam już nie robię od nowego roku, tylko polowa ludzi robi.....fabryki tylko poł czasu robią, a i pod ziemia bardzo licho robią .."
Opis podroży i liczne wskazówki jak wyszykować się na drogę, jak przekroczyć "zieloną" granicę, kogo przekupić, jak rozmawiać z obcymi . Przestrzegali przed niebezpieczeństwami. Zaskakuje szczegółowość relacji i wszelakich instrukcji .
" Teraz wam opisze jak macie się na podróż przygotować: rzeczy jakie macie to weźcie z sobą, naturalnie byle czego to wam się nie opłaci zabierać ponieważ gałgaństwa to już jest dosyć w Ameryce. Antosia może wziąć lepsze suknie ze sobą ale nich nie bierze takich do półkolan .... bo po pierwsze wygląda jak po kujawsku a po drugie to by ja amerykańskie dzieci kamieniami wyciskały, tak samo stryj, by się postarał o jakie krótkie buty ...i co by miał spodnie opuszczone. I dobrze byłoby dla was abyście mogli jak najwięcej chleba śrutowego wziąć ze sobą i kropli, które się nazywają Ofmanstrofen, bo zapewne będziecie chorować na wodzie"
" Jaka moja podróż była ... musiała iść trzy wiorsty po śniegu do pasa i nieść Stasia, sama już byłam na poł umarła. Musiałam zapłacić 8 rubli bez granice, a potem Prusakowi ... Użyłam zimna i strachu ."
" Drogi bracie opisze ci moje przygody i cala moja podróż. Jakżeśmy wyjechali z domu w czwartek furmanka najęta od Kobielic .. i przeprawiliśmy się przez granice na Michałowo to Ruski nas rozproszyli, troje uciekło do Prus, a 5 do Polski. A matkę Rusek złapał. Wiec my się przeprawili drugiej nocy i znaleźliśmy się w Przybysławie. Matkę Ruski uprowadzili na kordon, dalej do Bronisława i do Radziejowa i do Witowa. I we Witowie była uwolniona. I miała przy sobie dwa ruble i Rusek jej odebrał i przepadły "
" Jak jechałem na morzu, to byście nie chcieli na to patrzeć. Jechałem przez 15 dni .. 9 dnia to u was było święto Matki Boskiej, a tu już ledwo się ni potopiły, aż się woda kominami lala .... Już myślałem, że świata nie Będę oglądał."
Pierwszy kontakt z Ziemia Obiecaną był zderzeniem odmiennych światów na różnych płaszczyznach . Obcy język i środowisko, nieznany system pracy i ubezpieczeń , zależność od koniunktury rynku i kondycji fizycznej - to najpoważniejsze progi do pokonania na drodze do stabilizacji i dobrobytu.
Z czasem amerykańskie miejscowości zamieniały się w narodowe enklawy co pomagało w szybszej asymilacji środowiskowej. Gorzej było z adaptacją na amerykańskim rynku pracy. W kraju praca poddawana była rygorowi pór roku i cyklom wegetacji , a tu musieli się dostosować się do pracy przy taśmie fabrycznej; nadążać za ruchami maszyn i poleceniami majstrów .
Nie znane im były strajki , zaskakiwała ich wielorasowość i odmienne zwyczaje kulturowe .
Konfrontacja z nowym światem często była tematem listów .
" Miasto Nowy Jork jest bardzo bogate, tu nie ma żadnego drewnianego domu. Każdy dom wygląda jak najładniejszy paląc, oświecony elektrycznością ... gdyśmy do niego wjechali tośmy się zastanowili co za bogactwa "
"Króla tutaj nie mamy tylko republikę, dawniejsi mieszkańcy byli dzicy i teraz jeszcze bandy się włóczą i tych się boimy by nas nie napadli "
"Nie rozumiem jak ci ludzie sobie uważają te Amerykę, myślę, że Ameryka to zloty kraj. To nie jest zloty ale nowy kraj, zarosły w krzewiny ... i tu w ludzi orzą jak w żydów za faraona 12 godzin dziennie. A ludzie myślą, ze tu złota nagarną w fartuch i lecą na oślep. Są tu tacy co pieniądze wysyłają do kraju, a sami zżyją jak zwierzęta. Świnie babki Izabelli wypuszczane są z chlewa rankiem jak jeszcze ciemno, aby się pospieszyły wyzbierać okruchy w żydowskiej piekarni ... "
"Ja cię nie myślę wziąć kochana zono, bo ja myślę powrócić na jesieni, bo w Ameryce jest katorżnicza robota, więcej tu trzeba potu wylać przez dzień jak u was przez tydzień "
" Tu sobie tak robotnika wybierają jak u nas bydło na jarmarku ...aby był zdrów i silny. Ale to jest prawda ze kto młody , zdrów, silny, pracowity i musi umieć po amerykańsku to może i do stu rubli na miesiąc zarobić "
"W Czykago taka moda, że kawaler pannie nawet suknie do ślubu musi kupić i do domu co tylko potrzeba, a panna ten kłopot ma co do ślubu iść "
"O metrykę nie potrzebujesz się starać bo tutaj dziewczyna się ożeni bez metryki i papierów "
Kwestia Pieniędzy i dóbr materialnych przewija się we wszystkich listach . Emigranci nieustannie słali pomoc finansowa do rodzin w kraju. Początkowo były to banknoty jedno- czy dwudolarowe załączane do listów, z czasem przekazy telegraficzne w wysokości średnio stu i kilkudziesięciu dolarów . Powszechne były paczki z odzieżą, przyprawami , artykułami piśmiennymi.
Obie strony poczuwały się do obowiązku referowania na bieżąco swoich bilansów finansowych : zarówno zysków jak i strat. Ponad to ojcowie emigranci czuli się odpowiedzialni za stan gospodarstw pozostawionych dzieciom czy dziadkom to też korespondencyjnie instruowali czy wręcz nakazywali postępować według danych wskazówek. Jeśli nikt z najbliższych nie pozostał na ojcowiźnie - to emigranci zwracali się o pomoc do sąsiadów .
Na podstawie listów można odtworzyć ówczesne kursy walut, ceny biletów, przeciętne zarobki , ceny towarów i usług , żywego inwentarza i nieruchomości.
Syn do rodziców : " Donoszę także, że z długów już się wypłaciłem to jest oddałem 55 dolarów. Życie przez cały czas kosztuje nie 68 dolarów, na siebie wydałem 19 dolarów 15 centów, a wszystkich razem pieniędzy zarobiłem 170 dolarów 50 centów .."
" Kupcie sobie krowę na lato, a swingi to nie trzymajcie tak długo - tylko sprzedać przed zima, byle by nie Ickowi bo was okantuje, weźcie ja na targ i patrzcie wpierw jak tam inni handlują .."
"Teraz was zawiadamiam moi Najdrożsi Rodacy o ziemi jaka jest w Ameryce, czyli gospodarstwa.... można od razu sobie kupić śliczny kawal gruntu. Bor, laki, pastwiska. Za sumę 12 i poł dolara za akr. Tutaj w Hoffa Parku Pułaskim jest najlepsze położenie, grunt tak urodzajny, nie widziałem takich w Europie."
Tęsknoty
Choć natura chłopska nie należała do wylewnych , a ich ekspresja uczuć nie miała nic wspólnego z finezją to w listach mnożą się wypowiedzi o nostalgii , smutku czy drobnych radościach wyrażanych w sposób prosty i oczywisty . Na przykład powiadamianie o śmierci członka rodziny miało charakter komunikatu, a zapewnianie o swojej pamięci i miłości, mimo lapidarnej formy, bywało bardzo przejmujące .
"Teraz kochane rodzice nie wiem co to znaczy pisałem do was 3 listy i na żaden nie dostałem odpowiedzi, jest to mnie okropnie dziwno czy już zejście poumierali czy tez nie chcecie do mnie pisać .."
"Cikago to czysta Polska, śpiewy polskie można słyszeć w kościele, nauki są inne jak u nas, jest tam bardzo wesoło, ze się tęsknoty zapomni. A za te dwa lata jak sobie o was wspomnę to mnie trochę tęskno .... Droga Mateczko i Drogi Ojczulku nie tęsknicie za mną, bo ja wam dziękuje za wysłanie do Ameryki, mam w Bogu nadzieje,ze mnie raczy wysłuchać prośby mojej,że ja was jeszcze do śmierci dochowam i na moich rękach skonacie " .
Mąż dokładnie opisał długą podróż do portu morskiego i tak zakończył :
" A teraz opisze swoja tęskność jaka mam, żebym miał skrzydła to zaraz do ciebie, kochana żono, frunął bym"
Nieporozumienia , plotki , szkalowanie to wprawdzie nieuniknione relacje międzyludzkie jednak długa rozłąka potęgowała ładunek emocjonalny u autorów listów. Typowe nieporozumienia rodzinne dotyczyły najczęściej rozdzielonych małżonków, pretensji o nie odpisywanie i zaniedbywanie w pamięci, o wyróżnianie jednych a zapominaniu o innych, donoszenia plotek od osób trzecich. Kłótnie, sensu stricto, zachodziły tylko między członkami rodzin pozostałych w kraju - kiedy to zwaśnione strony oskarżały się wzajemnie. Karta przetargowa była bieda ; a sposób licytacji kto jest w większej potrzebie ilustrował czarną rzeczywistość, której celem nadrzędnym było ludzkie przetrwanie .
Stąd częste buntowanie przeciwko krewnym, donoszenie o ich niegodziwościach , o ich rzekomym bogactwie itp.
Pozostałe na ojcowiźnie żony z teściami to kolejny grunt sprzyjający konfliktom.
Ale i od strony amerykańskiej trafiali się "życzliwi" krewni czy sąsiedzi donoszący o gorszących praktykach męża czy ojca. Tego typu wieści i donosy burzyły krew z żyłach najbliższych , wnosiły zamęt i szkodliwą dramaturgię w relacjach rodzinnych .
"... dowiaduje się co to się stało ze ty mężowi nie odpisujesz. On ci posyłał pieniądze a ty mu jeszcze nie odpisałaś, a on się gniewa i mówi, że jak mu nie odpiszesz to on nie chce o tobie wiedzieć ..."
"Żono chyba ze się rozpuściła to nie chce cię tu widzieć ani w kraju ani nie chce cię znać bo to co inni piszą do tych co są w Ameryce o ich żonach to aż włosy powstają na głowie ..."
" Kochana żono, bardzo mi żałosno, ze mnie opuściła, ze sakrament Małżeństwa przełamała. Bardzo mnie jest żałosno, ze przez twoich rodziców zostaliśmy rozłączeni i rozumniejsi ludzie się z nas wyśmiewają .."
" a ty drogi bracie to nie wierz słowom szwagierki, bo ona gotowa skamleć jak pies, byś jej tylko współczuł i więcej dolarów przesłał, a ludzie tu widzą jaka ona wystrojona .... , a na roli to niechętna robić, cale to pole za Antczakami ugorem stoi, tak się gospodaruje za twoje dobrodziejstwo .."
"Piszesz mi tu o gorzałce, że noszę po dziesięć butelek w kieszeni i harmonijkę pod pacha. To ci niezawodnie doniósł ten Gowlaszczak. Prawda, ze gorzałkę pije, i harmonijkę tez mam... gorzałkę to kupie za 25 centów ale tylko w sobotę, bo w inny dzień to nie mam czasu, bo muszę robić. A jakbym tak zapijał to bym robotę stracił."
" A teraz donoszę wam o Wiktorze, bo jemu bardzo złe idzie w Ameryce dlatego ze nie jest zdatny ... ponieważ jest leniowi jak pies"
Religijność była podstawa wartości Polaków . Silna wiara emigrantów w moc Boga dodawała otuchy i pokrzepiała rozdarte serca. Dowodem tego są nieustanne odnoszenia się w listach do łaski bożej .
Emigranci z radością informowali o kościołach katolickich , uroczystościach religijnych , o kontaktach z polskimi księżmi . Ich obawy przed utrata bliskości z Kościołem były niepotrzebne. W Ameryce mieli nawet większa swobodę wyznania niż w swojej katolickiej ojczyźnie .
" Teraz kochana córko z Bogiem zaczynaj ta drogę, przygotuj się do spowiedzi, bo to jest droga okropna, parę tysięcy mil woda trzeba jechać .. i nie lękaj się niczego tylko zawsze w sercu Pana Boga miej, a Pan Bóg cię szczęśliwie doprowadzi "
"W Kościele polskie pieśni śpiewamy, nie boimy się nikogo, nikt nam nie zabroni.."
Zdarzały się w listach wierszyki, przysłowia . Tak o to skwitował narzeczony swoje rozczarowanie rozstaniem z dziewczyna : " i tak zrobiłem jak mówi stare przysłowie : ze leciały gęsi , leciały łabędzie - jak jeden kocha to drugi odejdzie "
Zdania końcowe zawierały pozdrowienia dla rodziny i przyjaciół, z wyszczególnieniem wszystkich imion. Ta cześć bywała niekiedy najdłuższym fragmentem całości listu . Widać jak bardzo ważne było wymienienie każdego z osobna . Gdyby kogoś pominięto to mogłyby to wywołać negatywne spekulacje .
Pisząc ten artykuł przyświecał mi przede wszystkim jeden cel: aby opublikować kompletna listę adresatów i nadawców, i chociaż minęło 122 lata od czasu ich nadania , to żywię nadzieje , by choć jeden list trafił do potomków emigrantów .
Ostatecznie zdecydowałam się pominąć adresy amerykańskie oraz dane dotyczące listów z Brazylii i listów obcojęzycznych (jidysz , niemieckie) . Ale jeśli odzew czytelników okaże się żywy - to wraz z wydawcą uzgodnimy termin publikacji adresów amerykańskich emigrantów .
Iwona Dakiniewicz