Artykułów : 211
Odsłon : 2314590
SZPEJANKOWSCY w USA
W połowie XIX-wieku z terenu zaboru rosyjskiego, rozpoczęła się emigracja zarobkowa do USA, która w latach dziewięćdziesiątych przyjęła falę masowych wyjazdów chłopów za pracą. Uwłaszczenie chłopów w 1864r. nie rozwiązało problemów wsi dobrzyńskiej. Karłowate gospodarstwa nie były w stanie wyżywić wszystkich członków rodziny. Tak też najmłodsze pokolenie, wywodzące się z rodzin chłopów gospodarzy, ale nie dziedziczące ziemi szukało chleba za granicą.
Według oficjalnych danych statystycznych podawanych przez władze carskie w lata 80-tych XIX wieku z terenu guberni płockiej wyemigrowało około 4996 osób, z których ponad 4515 udało się do Stanów Zjednoczonych. Do roku 1888 najwięcej emigrantów dostarczyły powiaty: rypiński i lipnowski, wyprzedzając przasnyski, sierpecki, mławski, ciechanowski, płocki i płoński. Największy odsetek wśród osób opuszczających kraj stanowili chłopi, około 71 %, a potem Żydzi - 22,5 %. W latach 90-tych z terenów guberni płockiej do Ameryki Północnej wyemigrowało łącznie 7458 osób.
Za teren, na którym najwcześniej rozpoczęła się chłopska emigracja do Stanów Zjednoczonych, uważana jest gubernia płocka, w szczególności jej powiaty nadgraniczne nad Drwęcą, między Rosją i Prusami tj. Rypin i Lipno.
Przykładowa chałupa ziemi dobrzyńskiej z połowy XIX-wieku.
( foto. projekt „EMILE” Emigrant Letter Stories )
Rodziny mieszkające po obu stronach granicy, chodziły na jarmarki do Golubia, a znali również i Toruń. Istniał legalny tak zwany mały ruch graniczny, a „kartki przez granicę”, to jest przepustki, wydali wójtowie. Uzyskanie przepustki dawało mieszkańcowi zaboru rosyjskiego możliwość podróży poprzez Prusy do portów morskich w Bremie, Antwerpii czy Hamburgu, z których odpływały statki do Stanów Zjednoczonych bez konieczności, starania się o paszport zagraniczny, co było bardzo trudne dla prostego mieszkańca wsi dobrzyńskiej.
W rejonie przygranicznym praktycznie zawsze istniał nielegalny przewóz towarów umożliwiany przez przekupnych urzędników granicznych, na długo zanim zaczęła się nielegalna emigracja ludzi. Łapownictwo na granicy było powszechne. Łapówki brali sami wójtowie, żandarmi, naczelnicy urzędów pocztowych, celnicy czyli właściwie wszyscy urzędnicy lokalni, od których zależało czy mieszkańcy będą mogli przekroczyć nielegalnie granicę.
Istniały dwa szlaki wiodące do portów morskich. W pierwszym przypadku przejście graniczne - rzekę Drwęcę przekraczano na moście w Dobrzyniu i kierowano się wynajętą furmanką do Kowalewa Pomorskiego. Z Kowalewa już pociągiem dojeżdżano do Bydgoszczy. Omijano stację w Golubiu celem uniknięcia kontroli. Drugim szlakiem dotarcia do Bydgoszczy było przejście Drwęcy na moście w Lubiczu i stamtąd już wynajętą furmanką przyjeżdżano do dworca w Toruniu. Już dalej rozpoczynał się etap podróży koleją, przez Bydgoszcz i z przesiadką w Berlinie do portu w Bremie lub Hamburgu, w których nawet kilka dni oczekiwano na statek. Agencje przewozowe wybudowały w pobliżu portów baraki, które stanowiły swoistą poczekalnię. Rejsy za ocean odbywały się parowcami „statkami pośpiesznymi i pocztowymi”. Podróż „statkiem pośpiesznym” trwała od 4,5 do 6 dni, a „statkiem pocztowym od 6 do 8 dni.
Statek, którym Bolesław Szpejankowski płynął z Hamburga do USA.
Po przypłynięciu do Nowego Yorku emigrant przechodził procedurę emigracyjną, a następnie był odbierany przez członka rodziny, lub samodzielnie, po okazaniu pieniędzy na bilet, mógł ruszyć w podróż do miasta docelowego. Polscy wychodźcy przebywali przeważnie w Stanach Zjednoczonych w Nowym Jorku, Buffalo, Detroit, Bostonie, Philadelphii i ośrodkach górniczych Pensylwanii.
Manifest pokładowy - lista pasażerów m/s Prezydent Lincoln sporządzona po przypłynięciu
do Nowego Yorku w dniu 14.05.1910r.
Pozycja Nr 13 dotyczy Bolesława Szpejenkowskiego
W spisie ludności przeprowadzonym w Stanach Zjednoczonych w 1900 roku wśród 383 510 osób, które podały, że urodziły się w Polsce, wyodrębniono 154 424 osoby z zaboru rosyjskiego. Zamieszkiwały one przede wszystkim w Pensylwanii, Stanie New York, Illinois, Massachusetts, New Jersey, Connecticut i Ohio. W spisie przeprowadzonym natomiast w 1920 roku już 1139979 osób podało Polskę, jako kraj swego urodzenia.
W nowym kraju wiejscy emigranci wprzęgnięci zostali w nowy system zatrudnienia. Poddani zostali dyscyplinie fabrycznej. Musieli przystosować się do reguł obowiązujących w przemyśle, a szczególnie relacji szef-podwładny. W kraju, w swoich gospodarstwach, sami ustalali sobie godziny pracy, sami wydawali sobie polecenia, nie mieli przełożonych. Emigranci często tłumaczyli swoim rodzinom, że w Ameryce można wprawdzie zarobić, ale trzeba ciężko pracować. Odnosi się wrażenie, iż oni byli tym faktem zaskoczeni. Jest to zdumiewające, ponieważ w ojczystym kraju musieli bardzo ciężko pracować, w swoich niewielkich gospodarstwach rolnych, aby wyżywić rodzinę. Z listów wyłania się obraz dość klarowny: w kraju pracowało się ciężko, ale było się sobie panem. Dzień powszedni był ciężki, ale było wiele świąt. Praca była ciężka, jednak można było ją przerwać w dowolnym momencie i porozmawiać z sąsiadem. Natomiast inność pracy w amerykańskim przemyśle czyniła ją ciężką dla emigranta ze wsi dobrzyńskiej.
Najpierw wyjeżdżał dorosły mężczyzna, który po urządzeniu się w nowym miejscu sprowadzał rodzinę: żonę, dzieci, czasem dalszych krewnych. Długa rozłąka sprawiała, że w listach wyrażana była cała gama uczuć: tęsknota, zazdrość, czułość, zniecierpliwienie. Emigrant oczekiwał na listy od żony z wielką niecierpliwością. A listy często nie dochodziły:
Pittsburgh, 2 lutego, 1891 r.,
Józef Jagielski z Pittsburgha, Pa. do Franciszki Jagielskiej, Dulsk (lub Frankowo), pow. golubsko-dobrzyński.
Kochana żono,
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, donoszę ci kochana żono, że jestem zdrowy czego i tobie wras z dziećmi życzę, dobrego zdrowia i powodzenia od Pana Boga i donoszę ci, że pisałem list do ciebie, jusz minęło 11 tygodni i nie mam od ciebie żadnego odpisu i nie wiem co się znaczy, czy list nie doszedł czy mi nie odpisałaś i donieś mi czyś odebrała pieniędze, które ci pszysłałem 15 rubli, to mi zara odpisz czyś odebrała czy nie. I donieś mi jezeliś odebrała, a nie chcesz mi odpisać czyś się rozgniewała, czy o mię nie stoisz, bo ja tysz mogę się pogniewać i co ci powiedzie dobrego, bo w Ameryce dużo żonów można nabyć za małe pieniędze. Ja miałem ci szyfkarte wysłać, alie nie wyslie jasz mi list odpiszesz to ci szyfkarte wyslie i pszyjadziesz do mię razem z dziećmi i pozdrawiam kochana żono i kochane dzieci i pozdrawiam vstryja Jagelskiego [z] żonu i dziećmi i Rulskiego [z] żonu i dziećmi i pozdrawiam cału famieliju i znajomich sąsiadów i pozdrawiam siostrę Maryianne Jagelsku, i donieś mi czy muj brat powrucił z wojska i proszę o prentki odpis.
Milwaukee, 1 lutego 1891 r.,
Michał Gołębiewski z Milwaukee, Wisconsin do Anny Krokowskiej Sokołowo, pow. golubsko-dobrzyński.
Archiwum Państwowe m.st. Warszawy, Listy Emigrantów, sygn. 80
Stańcze święci z wysokiego Nieba, lieć listyczku jak potrzeba, jak przy-liecis do proga to pochwalis Pana Boga temy słowamy bozemy, niech bęndzie pochwalony Jezus Chrystus a twoja otpowis [= odpowiedź] moia pano [=panno] na wieki wieków Amen. W pierszych moich słowach listu winssąje ci Nowy Rok moja pano, aby ci się dobrze powodzieło w tem Nowem Roku d życie [= życzę] serdniego mojego scieścia i zdrowia i ukłąnt [= ukłon] ci daje i tak samo twoiy mamie i oculkowi i życie sczieścia. Pisze ci terz parę słów pienkych [= pięknych] panienko z iikłąnem, żebyś mię zaras prenciachno otpisa[ła] bo ja ci chcie posłać freikarte jeżeli chcies mię wziąść za swego małżonka, bo ja cię tak ulubiął za [--] i tobą nie gardzę i cię zawdy we swem sercu nosze. I tak ci pisze, ze tu w Amerycze jest dobrze; sto razy liepi jak tam w starem kraju, bo tam jest ino bieda, tu każdy sobie ładnie chodzi i jest blisko do kościeła i tak dobrze y ja mam terz robotę codzień i tu mogę ładnie chodzić i tu każdy ładnie chodzi i. tak i ty byś terz chodzieła za mną, bo ja przystanę terz na twoją wiarę jak ty przyndziesz, teras de pozdrawiam tysiąncze razy jak swoią pane [= pannę] i tak samo twoich kochanych rodzi-ćąw i życie [= życzę] ci zdro[=wia] i scieścia i dobre pomyślności i tak samo bąnć zdrowa jasz do naszego zobaczenia co daj Borze Amen. A jak nie chces przyjechać to mąw bratu ze nie przyjadzies to jemu poslie i proszę cię ze mię osąwno [= osobno] list pis, ale prentko bo ja tobie poslie freikarte i memu bratu to byś razem przyjechała y byś miała kampanią, to cię o to proszę jak najliepi bardzo z ukłąnem o pręntki odpis.
Korespondencja z rodzinami była utrudniona, dwa listy, zamieszczone wyżej, nigdy nie dotarły do adresatów. Cenzura rosyjska zatrzymała ich wiele, przeciwdziałając szerzącej się fali emigracji. Emigranci informowali w swoich listach rodziny jak uzyskać przepustki i jak wysoką łapówkę wręczyć wójtowi w przypadku odmowy wydania takiego dokumentu. W zatrzymanych listach opisywano dokładnie jak przejść tzw. zieloną granicę na Drwęcy i instruowano rodziny jak dotrzeć do USA.
Obecnie w Archiwum Miasta Stołecznego Warszawy znajduje się tylko 300 listów, które ocalały z pożaru archiwum 1944r. w Powstaniu Warszawskim, z kilkudziesięciotysięcznego zbioru listów zabezpieczonych przez carską cenzurę, a przejętych w 1918 roku przez komórki odradzającego się państwa polskiego.
Z analizy informacji o powrotach wynika, że trwało to przeciętnie 2-3 lata. Większość wychodźców stanowili żonaci mężczyźni, wyjeżdżający bez żon. Dało się również zaobserwować zjawisko reemigracji. Polscy emigranci często kilkakrotnie wyjeżdżali do Ameryki Północnej, wykorzystując pieniądze zarobione za oceanem do polepszenia swego bytu w ojczyźnie.
Nasz dziadek Bolesław Szpejenkowski po powrocie z USA (brak bliższych danych) za zarobione pieniądze kupił ziemię w Sokołowie, obecny powiat golubsko-dobrzyński, którą później zamienił na gospodarstwo w Wilczewku.
Opracowanie na podstawie tekstów zawartych na stronie internetowej międzynarodowego projektu:
EMILE Emigrant Letter Stories - wersja z dnia 25.11.2009r.